Dojście do bojki na różne sposoby
Cumowanie i postój na bojce
Bojki są bardzo popularnym sposobem cumowania na całym Świecie. Można powiedzieć, że z technicznego punktu widzenia, bojka to taka kotwica, tylko nie wozimy jej ze sobą, a czeka na nas na zatoce. Dzisiaj kilka słów na temat manewrów przy bojce.
Przeważnie składa się z obciążnika, którym zazwyczaj jest kawał betonu (często ciężar ma nawet około 1m3 betonu, a nawet i więcej). Beton oprócz utrzymywania nas swoim ciężarem dodatkowo "przysysa się do dna". Kolejnym elementem składowym bojki jest łańcuch lub lina oraz "bojka właściwa" utrzymująca łańcuch lub linę i ułatwiająca zacumowanie. Czasami bojka zakończona jest krótką (ok. 3 metrową linką), nazywam ją "wąsem". To nic innego jak cuma, którą możemy zacumować nasz jacht.
Bojki mają swoje zalety:
- nie trzeba rzucać kotwicy,
- przeważnie na akwenach gdzie występują, są porozstawiane w taki sposób, że na daną zatokę zmieści się więcej jachtów niżby stało na kotwicy,
- w przeciwieństwie do postoju na kotwicy, nie występują problemy ze splątaniem kotwic itp.
- dość dobrze utrzymują jacht,
- bojki ustawiane są nawet na dużych głębokościach wody, gdzie przy łańcuchu o długości 50 m (taki przeważnie jest na jachcie czarterowym), mielibyśmy kłopot zacumować.
- manewr podjęcia bojki jest stosunkowo prosty.
Niestety bojki, jak dla mnie, mają jedną wadę. Nie możemy być ich do końca pewni. Oczywiście naszej kotwicy też nie możemy być do końca pewni, ale jest nasza i raczej optycznie łatwo stwierdzić czy jest razem z łańcuchem w dobrym czy złym stanie.
Z bojką jest niestety tak, że często nie mamy możliwości sprawdzić jak wygląda część podwodna (woda nie jest zbyt przejrzysta, albo jest po prostu za zimna, żeby do niech wchodzić i oglądać wszystko spod wody, często też głębokość wody nie pozwala na oględziny całego łańcucha). Więc trzeba mieć do niej ograniczone zaufanie.
Jeśli tylko mam możliwość zerknięcia jak wygląda podwodna część bojki, robię to (podobnie zresztą jeśli staję na kotwicy, też ją staram się obejrzeć spod wody).
Cumować do górnego, czy dolnego ucha?
Wszystko zależy od konstrukcji bojki. Jeśli bojka służy tylko do utrzymania liny/ łańcucha na powierzchni wody, to w zasadzie nie powinniśmy w ogóle do takiej bojki cumować, raczej powinniśmy znaleźć pętle lub ucho poniżej bojki i to przez nie przewlec naszą cumę.
Do takiej bojki w ogóle nie należy cumować, szukamy na linie lub łańcuchu ucha do przewleczenia naszej cumy. Bojka służy tylko do utrzymywaniu liny lub łańcucha na powierzchni wody. |
Jeśli natomiast konstrukcja bojki umożliwia cumowanie do górnego ucha dużo łatwiej jest nam to zrobić. Bojki takie przeważnie mają pręt przewleczony przez całą bojkę (patrz przekrój), więc czy będziemy cumować do górnego ucha czy dolnego - nie ma to znaczenia. Ja wolę w takich przypadkach do górnego, bo cuma mi się mniej plącze, jak również wygodniej zakłada się ją na boję.
Do takiej bojki możemy cumować do jej górnego ucha. |
Przekrój tego typu bojki |
Czasami na bojkach jest obrazkowa instrukcja jak cumować, jeśli takiej nie ma i nie jesteśmy pewni jak zacumować, to poszukajmy pętli lub ucha znajdującego się pod wodą. Nie sugerowałbym się sposobem cumowania sąsiednich jednostek. Niekoniecznie mogli zrobić to poprawnie.
Zejście z bojki
Chyba najprostszy manewr pod Słońcem. Oddajemy cumę i odchodzimy. Staramy się ją mieć jak najszybciej na pokładzie, zwłaszcza jak mamy jacht ze sterem strumieniowym. Żeby nie wkręcić cumy w ster strumieniowy. Czasami wybranie cumy może wymagać trochę pracy, na przykład, gdy cuma nam się poskręca. Ale i tak uważam, że jest to najłatwiejszy manewr.
Dojście do bojki dziobem
Cały czas mówimy o dojściu do bojki na silniku. Generalnie polega na podejściu do bojki dziobem pod wiatr (lub pod prąd jeśli występuje), zatrzymaniu się i chwyceniu bojki z dziobu.
Dość popularny sposób, ale również i dość uciążliwy zarówno dla załogi jak i kapitana. Z dziobu ciężko chwycić bojkę, zwłaszcza jak tylko ledwie wystaje nad wodę, trzeba się położyć na dziobie, żeby dosięgnąć do bojki.
A kapitan od pewnego momentu nie widzi bojki, tylko musi słuchać meldunków załogi na dziobie, która albo mówi cicho i nie w kierunku kapitana i nic nie słychać. Albo z dwóch załogantów jeden mówi, żeby skręcać w prawo, a drugi, że w lewo. I bądź tu mądry. Jeśli chodzi o odległości to ju dawno przestałem słuchać co załogant mi melduje, tylko zwracam uwagę na to jak szybko to robi i z jakim przejęciem. Im szybciej mówi i z większym przejęciem, tym bliżej jestem bojki :)
Na dojście do bojki dziobem nieczęsto się decyduję. Przeważnie na jachtach, na których występuje dość mocny efekt śruby na wstecznym. Albo jeśli występuje dość silny prąd.
Jak już decydujemy się na dojście do bojki dziobem, to zamiast chwytać ją bosakiem, to można wykorzystać technikę zwaną "lasso". Knagujemy cumę, najlepiej tonącą, na dwóch knagach na dziobie, za jej końce. Klarujemy ją tak, żeby część jej mieć w lewej ręce, a drugą część w prawej ręce. Jak jesteśmy przy bojce, to rzucamy cumę tak, żeby okrążyła bojkę (nie celujemy w bojkę, tylko lewą ręką rzucamy pod kątem w lewo, a prawą w prawo). Cuma ma okrążyć bojkę, jak zacznie tonąć, wybieramy ją razem z bojką i zakładamy cumę właściwą.
Na poniższym filmie, żeglarz demonstruje technikę na pomoście (też działa). On drugiego końca cumy nie knaguje, trzyma go w ręku. Ma to tę zaletę, że lina mu się nie plącze, ale trzeba uważać przy rzucaniu, żeby nie wypadła końcówka liny nam z ręki.
Cumowanie do bojki rufą sposób 1
Znacznie prostsza metoda, to podejście do bojki rufą, na wstecznym pod wiatr (lub pod prąd). Zobacz to na poniższym filmie:
Podchodzimy rufą pod wiatr. Zaletą manewru jest to, że:
- kapitan widzi przez cały czas bojkę, może kontrolować manewr,
- załoga ma ułatwione zadanie z pochwyceniem bojki i założeniem cumy. Zwłaszcza na typowym jachcie czarterowym.
Wcześniej szykujemy cumę zaknagowaną jednym końcem na dziobie, a drugi przeciągamy (za wantami, relingami) na rufę, uważając, żeby nam nie wpadła do wody. Bo jak wkręci się w śrubę to klops.
Podchodzimy do bojki, łapiemy ją, zakładamy cumę nabiegowo i z wolnym jej końcem lecimy jak najszybciej na dziób. Wybieramy dopiero z dziobu. Częstym błędęm jest wybieranie już ze śródokręcia, przy silnym wietrze i większym jachcie manewr taki może zakończyć się niepowodzeniem. Pamiętajmy - lecimy na dziób, wolny koniec jak najszybciej przez półkluzę i knagę i dopiero wybieramy. Czasami do wybierania potrzebne są dwie-trzy osoby. Zależy od warunków.
Finalnie wiatr ma nas obrócić dziobem do wiatru (lub pod prąd).
Cumowanie do bojki rufą wariant 2
Jest to pewna odmiana wariantu pierwszego, również będziemy łapali bojkę z rufy, ale czasami możemy nie mieć tyle miejsca po zawietrznej stronie bojki, żeby robić długie podejście do niej na wstecznym. Wtedy wykorzystujemy efekt śruby na wstecznym.
Wykorzystanie efektu śruby przy manewrze |
Zjeżdżamy na bojkę z wiatrem, silnik można dać wcześniej "stop", bo i tak nas wiatr pcha do przodu. Cumę szykujemy tak jak w poprzednim przykładzie, ale z tej strony, w którą nam pociągnie rufę jak damy wstecz.
Również mijamy tą samą burtą bojkę. Jak już prawie mamy ją na rufie, dajemy wsteczny aż do zatrzymania jachtu i stop. Śruba nam pociągnie rufę i ustawi jacht tak, żeby łatwo było złapać bojkę. Jak mamy dobrze opanowany jacht to w zasadzie bojka znajdzie się centralnie za rufą, wystarczy ją tylko chwycić.
Reszta - jak w wariancie 1. Wolny koniec cumy na dziób i obracamy się pod wiatr.
Inne warianty
Czasami trzeba wykazać się kreatywnością, gdyż możemy się spotkać, że lokalnie jachty stają na dwóch bojkach - jednej z dziobu, drugiej z rufy. Tutaj można łapać je np. podchodząc rufą, najpierw pierwszą i przenieść cumę na dziób, a kontynuując bieg wsteczny podejść do drugiej.
Postój na dwóch bojkach |
Bojka może służyć również do innych celów, na Seszelach spotkałem się z bojką, której zadaniem było utrzymywanie na powierzchni końcówki węża ze słodką wodą. podpływało się, sympatyczny pan podpływał łódką, mocował nasz wąż do wody i tankowaliśmy do pełna cenną na morzu ciecz.
Bojka jako ujęcie wody |
Postój na bojce
Przede wszystkim nie cumuję tak, żeby wyciągnąć bojkę na pokład. Daję luzu na cumie przynajmniej tyle, żeby bojka była ze 2 metry od dziobu. Jak jest miejsce i jak jest silniejszy wiatr to daję jeszcze więcej luzu. Tu podobnie jak z kotwicą - im dłuższy łańcuch, tym lepiej trzyma, ale wszystko w granicach rozsądku.
Często zakładam dodatkową, zapasową cumę na bojkę, ale nie naprężam jej, niech wisi luźno. Gdyby pierwsza, główna się przetarła, to wtedy złapie mi druga. Jak obie będą naprężone, to obie się przecierają, a nie o to chodzi.
Wykładam odbijacze w części rufowej jachtu, bo jak miałbym się z kimś "tryknąć" to raczej rufą. Oczywiście samo tryknięcie jest mało prawdopodobne, ale się zdarza. Zwłaszcza na wodach gdzie występuje prąd, a załogi zablokowały stery w pozycji jeden jacht "prawo" a drugi "lewo". Najlepiej jak już, to blokować na bojce ster w pozycji "zero".
Bojki na akwenie z prądem. Najprawdopodobniej na łódkach stery zostały zablokowane w pozycjach przeciwnych. Pojawił się prąd i jachty zaczął działać ster. Skończyło się niegroźnie, ale jednak kontaktem. |
W nocy zapalam takie same światło jak na kotwicy.
No i dylemat z wachtami taki sam jak na kotwicy, jak bojka i warunki niepewne - koniecznie wystawić, ale jak jest stabilnie, bojka znana albo sprawdzona, to można zaryzykować pozostawienie jachtu. Nie będę opowiadał bajek, że ja zawsze zostawiam wachtę na bojce czy kotwicy, ale proszę pamiętać, że przez cały czas postoju kapitan nie przestaje być odpowiedzialny za jacht.
Pozdrawiam i do zobaczenia na wodzie
Piotr Lewandowski
Piotr Lewandowski jest kapitanem jachtowym i motorowodnym, instruktorem żeglarstwa PZŻ, ISSA, RYA oraz motorowodnym PZMWiNW i ISSA. Jest autorem wielu podręczników do nauki żeglarstwa i motorowodniactwa.
Od ponad 20 lat prowadzi szkolenia żeglarskie i motorowodne oraz pracuje jako kapitan na jachtach na całym Świecie.